sobota, 24 października 2015

Berlin, Paris or Prussian blue?

„In my heart I know there is much to admire about a woman wearing a hat who knows that she attracts the attention of every eye around her and can still walk like a person. I used to give speaches and I'd be so self-conscious that I'd walk to the podium as though I were marching into Poland.”
Erma Bombeck (1927-1996)




Skoro wyjaśniliśmy już sobie kwestię kapelusza, czas przejść do prostej, niepozornej, niebieskiej sukienki, którą ozdabia jedynie drapowany dekolt. Pojawiła się już na blogu w czerwonej odsłonie w poście Co pod płaszczem. To dokładnie ta sama sukienka uszyta na podstawie wykroju z Burdy 10/2014 model 111. Tym razem do jej powstania użyłam dzianiny w pięknym odcieniu głębokiego kobaltu, który funkcjonuje również pod nazwą błękitu pruskiego, a w krajach anglojęzycznych ten szczególny odcień utożsamia się też z Berlinem lub Paryżem.


Ponieważ większość komentarzy odnośnie tego modelu zawarłam już w poprzednim poście, pozwolę sobie napisać kilka słów o miejscu, które służy za tło zdjęć - to park przy Pałacu w Wilanowie w Warszawie. Pałac powstał pod koniec XVII wieku dla króla Jana III Sobieskiego i jego żony Marii Kazimiery. Od 1720 roku Pałac był siedzibą wielu znamienitych rodów szlacheckich - Lubomirskich, Potockich, Branickich, Czartoryskich, Sieniawskich i wtedy też został rozbudowany o boczne skrzydła. Pomimo zaborów, wojen i okupacji zachował się prawie w niezmienionej formie, a po przeprowadzonej w ostatnim czasie renowacji zachwyca elegancją i barokową figlarnością.


Która wersja - czerwona czy kobaltowa przypadła Wam bardziej do gustu? Zapraszam do komentowania poniżej lub na mojej stronie na Facebooku.

ENG: You may have the impression that you have already seen this dress and you would be right. I have sewn this dress for the first time couple of months ago and showed it to you in post called Co pod płaszczem. The only difference is the fabric in beautiful deep blue colour which is often called Prussian, Berlin or Paris blue (anyone knows why?). This time in the background a magnificent Royal Wilanów Palace located in Warsaw. Which version - red or blue you like more? Don't hesitate to comment here and like on Facebook!

HUN: Ezt a ruhát már egyszer mutattam csak akkor más színben volt (lásd a Co pod płaszczem című bejegyzést). Új verzió gyönyörű kék anyagból varrtam, és meglepve felfedeztem, hogy ezt az árnyalékot többféle módon lehet nevezni: kobáltkéknek, párizsi kéknek, berlini kéknek vagy porosz kéknek (valaki meg tudná magyarázni, honnan erednek ezek a színmegnevezések?). A háttérben viszont látható a barokk Wilanowi Királyi Palótánál levő park, amelyet Varsóban lehet mégnézni. Melyik verzió tetszik jobban - piros vagy kék? Várom a kommenteket itt vagy a Facebook-os oldalomon!

wtorek, 4 sierpnia 2015

All you need is... polka dot!

Doskonale pamiętam, kiedy pewnego wieczoru w kawiarni moja bliska przyjaciółka oznajmiła mi, bez entuzjazmu mieszając herbatę: "Piotrek mi się oświadczył." Ja mało co nie naplułam z wrażenia do swojej i zalałam ją potokiem pytań, który ona skwitowała: "Ojej, to strasznie miło, że tak się cieszysz. Reszta moich znajomych jakoś się tym nie przejęła". Oczywiście, że się ucieszyłam! Wydarzenie nie byle jakie, więc i kreacja musiała być nie byle jaka! Poniższe zdjęcia tego nie zdradzają, ale ślub i wesele odbyło się w styczniu w eleganckim warszawskim hotelu, więc pozwoliłam sobie na sukienkę o balowym kroju ale za to w figlarne grochy.


Był to właściwie pierwszy gorset, jaki uszyłam i powstawał metodą prób i błędów. Wiąże się z nim również mrożąca krew w żyłach historia. Suknia była już praktycznie gotowa, zostało mi tylko wszycie suwaka. Przymierzyłam kreację i cała podekscytowana efektem, który zobaczyłam w lustrze i szelestem ogromnych ilości szyfonu, poprosiłam moją Mamę, żeby zaznaczyła mi miejsce wszycia zamka. Szybko dokończyłam sukienkę i od razu chciałam ją ponownie włożyć. I tym razem asystowała mi Mama, która miała za zadanie zasunąć świeżo zamontowany suwak. Czując, że coś za długo się z nim szarpie, zapytałam, czy się zaciął. Nie, odparła i pokazała mi na palcach odległość uznawaną przez wiele kobiet za 20 cm, ale TYLE brakuje, żeby go zapiąć. Byłam w ciężkim szoku, bo przecież przy ostatniej przymiarce wszystko było w porządku... Cóż, błąd w oznaczeniach zmusił mnie do gorączkowego szukania ratunku. Wyprułam suwak, wszyłam trójkątną wstawkę, gdzie wcześniej wycięłam "nadmiar" i zaniosłam sukienkę do kaletnika, któremu zleciłam wbicie metalowych oczek do sznurowania.


Sukienka uszyta jest z lekko kreszowanego szyfonu na podszewce, a spódnica to pełne koło, które wręcz bajecznie układa się w ruchu. Ciasny gorset powoduje, że trzeba trzymać się prosto i iść z wysoko podniesioną brodą jak księżniczka. Kto zrezygnowałby z tego uczucia, chowając taką kreację na dno szafy, bo "nie ma okazji, żeby ją założyć"? Na pewno nie ja i czasem zdarza mi się założyć ją po prostu na spacer. A Wam jak się podoba?


Za zdjęcia dziękuję mojej pięknej węgierskiej przyjaciółce, Jenny Hőgyes!

ENG: One of my best friends was getting married last January and I sew this dress especially for that evening. I chose a quite demanding project - it's almost a ball gown with it's full circle skirt (just hemming it took about 4 hours...), laced corset (I didn't want it to be laced but due to some problems with zipper I took it to vesicle to make some proper holes) and the dotted material is delicate chiffon. As you can see it didn't end on the bottom of the wardrobe after the wedding party and I wear it with great pleasure without special occasions. Big thanks to my beautiful Hungarian friend, Jenny Hőgyes, for making the photos. How do you like it?

HUN: Az egyik legjobb barátnőm férjhez ment még múlt januárban és erre az alkalomra varrtam ezt az estélyi ruhát. Amikor nekiálltam készíteni ezt a ruhadarabot, nem tudtam még mennyire nehéz feladat elé álltam - fűző, körszoknya és sifon anyag... Bár nem volt egyszerű és ha most csinálnám, akkor egy-két dolgot másképpen varrnék, imádom, és ahogy látszik a képeken, néha hordom különös alkalom nélkül és szinte hercegnőnek érzem magam. A képeket készítette egy másik gyönyörű barátnőm, Hőgyes Jenny, köszönöm! Nektek hogy tetszik a ruha?

sobota, 27 czerwca 2015

Odrobina słońca

Wiosna nie rozpieszczała w tym roku, a i lato obdarza swoimi wdziękami dość skąpo. Ale od czego są te małe rzeczy w życiu, które poprawiają nam nastrój niezależnie od pogody? Dla mnie to na przykład ta cytrynowa sukienka, która wzbudza uśmiech (chociażby ten poblażliwy) i co tu dużo mówić... Sprawia, że czuję się jak księżniczka!


Również w tym przypadku posłużyłam się wykrojem z Burdy. Można go znaleźć w numerze specjalnym 3/2014 Burda Vintage, który zawiera 12 modeli zainspirowanych wykrojami opublikowanymi w niemieckim magazynie w latach 50. Muszę przyznać, że ten numer jest naprawdę ciekawy i pięknie wydany. Oprócz instrukcji szycia zamieszczono w nim wiele starych fotografii i krótkie artykuły dotyczących ówczesnej mody. Jedyna rzecz, która ewidentnie razi, to niektóre współczesne stylizacje zaproponowane przez wydawnictwo, które bardziej przypominają lata 80. w swoim najbardziej kiczowatym wydaniu niż dostojne złote lata Hollywoodu. Dlatego nawet nie próbuję zamieszczać tego, co Burda zrobiła z sukienką o nazwie York, którą widzicie na poniższym rysunku:


Naturalnie nie obyło się bez licznych modyfikacji. Przede wszystkim pogłębiłam dekolt, który zasłoniłam koronką, która wyziera również spod spódnicy o kroju zmarszczonego koła. Oczywiście również sama spódnica jest dużo krótsza niż przewidywały to standardy z połowy wieku. Jakby koronki było mało (i koloru tkaniny...), dodałam dużą kokardę z tyłu i dwie malutkie na ramionach, sprawiając, że jest to jedna z najbardziej fikuśnych rzeczy, jakie do tej pory uszyłam.


Lekko połyskliwa tkanina to - a jakże! - zasłonka znaleziona w sklepie z używaną odzieżą (dodatki kosztowały mnie więcej niż sam materiał), która zauroczyła mnie swoim pięknym kolorem. Zasłonka była podszyta kremowym cienkim płótnem, które wykorzystałam na podszewkę.


W kolejce czekają jeszcze dwie rzeczy do uszycia na podstawie wykrojów z Burdy Vintage. Przedtem koniecznie dajcie znać, co sądzicie o tym moim żółtym wybryku - w komentarzach lub na mojej stronie na Facebooku.

Autorką zdjęć po raz kolejny jest niezastąpiona Maja Olszewska. Dziękuję!


ENG: Let's be honest - Poland never was and never will be a paradise for those, who yearn for warmth and sunshine. In this case when you cannot count on weather you have to find some other things which will make you feel a bit better. For me it's this piece of clothing which is bright yellow with lace, bows and circle skirt (again sewn using a fabric which used to be a curtain). The idea for this dress came from the special issue of Burda magazine called Vintage, where you can find patterns inspired by the fashion from 50s. Feel free to share your opinion about my yellow princess dress!

HUN: Mintha nem lett volna elég, hogy élénk sárga, van még rajta egy hatalmas masni, legalább három méter csipke és ráadásul körszoknyás... De mit tegyek, ha egy szürke országban élek, ahol se tavasz, se nyár  boldogító hatására alig számíthatok... Ezért amikor egymás mellé raktám Burda Vintage magazint és egy citromsárga sötétítő függönyt, hamar eldöntöttem, hogy varrok egy kifejezetten fidres-fodros egyberuhát! Lehet, hogy kicsit túlzásba vittem, de én nem tudok abbahagyni mosolyogni amikor rajtam van. Ti mit gondoltok róla?

niedziela, 22 lutego 2015

Maszyna do szycia SilverCrest

Wiele osób pyta mnie, czym szyję, czy mam swoją pracownię, jak to w ogóle wygląda. W związku z tym dzisiaj chciałabym pokazać Wam moje podstawowe narzędzie krawieckie, czyli domową mechaniczną maszynę do szycia, którą kupiłam prawie cztery lata temu i od tego czasu razem z kawałkiem stołu, deską do prasowania, żelazkiem, nożyczkami i szpilkami stanowi moje podstawowe krawieckie wyposażenie.

Aby powiększyć zdjęcie, należy na nie kliknąć.

zdjęcie dystrybutora

Model, który posiadam to SilverCrest SNM 33 A1. Został wyprodukowany w Niemczech i jest dostępny jedynie w sieci sklepów Lidl z zaznaczeniem, że tylko w okresie, kiedy Lidl organizuje czasową promocję (zazwyczaj dwa-trzy razy w roku). W zależności od modelu (wszystkie modele mają metalowe wnętrze i plastikową obudowę, która występuje w różnych kolorach, zmienia się również ułożenie niektórych pokręteł czy rodzaj żarówki, ale w zasadzie to zawsze to samo urządzenie) i aktualnej promocji  koszt maszyny waha się od 280 zł do 380 zł. Jest to zatem sprzęt należący do tych tańszych, ale cieszący się bardzo dobrą opinią wśród osób szyjących, do których zaliczam się również ja. To podstawowa mechaniczna maszyna z wolnym ramieniem, która posiada tak naprawdę wszystkie niezbędne funkcje. Bez problemu szyje zarówno bardzo delikatne materiały jak i te bardzo grube (właśnie na tym sprzęcie uszyłam dżinsową kurtkę dla Emilki i mój różowy płaszcz z flauszu). "Silwerka" nie jest zbyt głośna, ani razu nie musiałam też jej serwisować. Spełnia wszystkie moje oczekiwania i tak naprawdę wcale mnie nie kusi, żeby wymienić ją na markowy sprzęt.


Układ poszczególnych elementów wygląda następująco:

A - regulacja docisku stopki
B - regulacja naprężenia nitki górnej
Można również regulować naprężenie nitki dolnej za pomocą śrubki w bębenku, ale zazwyczaj wystarczy regulacja nitki górnej.
C - regulacja szerokości ściegu
D - regulacja długości ściegu
E - nawijanie szpulki do bębęnka
F - stojaczek na szpulkę
Jak widać, stojaczek jest przykręcony do tylnej części korpusu maszyny, co jest moim zdaniem nie najlepszym pomysłem. Jest to jedyny element, który wyraźnie odstaje od bryły urządzenia, przez co jest narażony na przypadkowe odłamanie. Wygląda na to, że producent doszedł do tego samego wniosku, bo w innych modelach nie zobaczymy już tego rozwiązania.


G - pokrętło ręcznego sterowania silnikiem
H1 - okienko wyświetlacza rodzaju ściegu
H2 - pokrętło wyboru ściegu
I - dźwignia szycia wstecz
J - przycisk on/off oraz wtyczka od pedału i zasilania

W komplecie z maszyną dostajemy również pedał, kilka stopek (wszystkie stopki, które posiadam, są widoczne na zdjęciu poniżej), kilka zapasowych szpulek do bębenka, fiolkę oleju do konserwacji maszyny, pędzelek do czyszczenia, komplet niezbędnych śrubokrętów do odkręcania różnych elementów oraz czytelną instrukcję obsługi.


[W komplecie z maszyną znajdują się tylko stopki nr 1, 3, 7, 8, 9.]
1 - stopka uniwersalna
2 - stopka do stębnowania (szycia ściegiem prostym)
Można się bez niej obejść, ale dzięki niej materiał bardzo stabilnie leży pod stopką. W przypadku szycia bardzo delikatnych tkanin (szyfon, muślin) zapobiega wciągnięciu materiału do bębenka.
3 - stopka do wszywania zamków zwykłych
Niezastąpiona również przy wszywaniu wypustek.
4 - stopka do wszywania zamków krytych
Pozwala zupełnie bezproblemowo i profesjonalnie wszyć kryte zamki.
5 - stopka do wąskiego podwijania brzegów
W zamyśle to świetny gadżet, który niestety u mnie się nie sprawdził.
6 - stopka do ściegu overlockowego
Maszyna ma funkcję szycia kilkoma różnymi ściegami overlockowymi, które mają w estetyczny i elastyczny sposób zabezpieczyć brzeg materiału przed strzępieniem się. Od razu uprzedzam, że to nie to samo co overlock (osobne urządzenie, które korzysta jednocześnie z 3, 4 lub 5 nitek i obcina nadmiar materiału). Niestety w zestawie z maszyną nie dostajemy tej stopki, a bez niej użycie tych ściegów jest pozbawione sensu, gdyż przy stopce uniwersalnej ścieg zostaje nieestetycznie ściągnięty. W stopce dedykowanej do tych ściegów znajduje się malutkie ramię, które temu zapobiega.
7 - stopka do przyszywania guzików
Nigdy z niej nie skorzystałam.
8 - stopka do ściegu krytego
Tej również nigdy nie użyłam.
9 - stopka do obrzucania dziurek
Maszyna posiada czterostopniowe obrzucanie dziurek. Jeśli ktoś nie szyje na co dzień mundurów, jest to dość wygodne rozwiązanie.
10 - magnetyczny ogranicznik ułatwiający szycie w równej odległości od krawędzi materiału
To po prostu silny magnes, który przeczepia się do płytki transportera w takiej odległości w jakiej chcemy mieć ścieg.

Maszyna ma zamontowany tzw. system szybkozmienialny matic, dzięki któremu bardzo wygodnie i w mgnieniu oka można zamienić jedną stopkę na drugą i nie trzeba za każdym razem odkręcać śruby przy uchwycie stopki jak w wielu starszych modelach różnych maszyn do szycia.


Na koniec wszystkie ściegi, jakie posiada maszyna, znajdują się na zdjęciu po lewej stronie. Po prawej można zobaczyć, jak kilka z nich prezentuje się w rzeczywistości.

a - ścieg prosty/stępnówka (A)
b - ścieg zygzakowy (B)
c - ścieg zygzakowy trójstopniowy (C)
d - ścieg ozdobny (E)
e - ścieg ozdobny (I)
f - ścieg ozdobny (C, ustawienie S1)
g - ścieg overlockowy (E, ustawienie S1)
h - ścieg overlockowy (F, ustawienie S2)
i - ścieg overlockowy (F, ustawienie S2)
j - ścieg ozdobny (H, ustawienie S2)
k - ścieg ozdobny (K, ustawienie S2)
l - gęsto przeszyta dziurka na guzik

Jeśli macie jakieś pytania lub chcielibyście podzielić się swoimi doświadczeniami odnośnie sprzętu do szycia, czekam na komentarze!

ENG: Today I'm presenting the sewing machine I use while doing almost all of my sewing projects. It's SilverCrest made in Germany and bought in Lidl store in Poland almost four years ago. Actually I couldn't recommend it more, because it's cheap, high quality and user-friendly. The only problem is that you can buy it only when there is a special offer in Lidl (usually two-three times a year).

HUN: A mai blogbejegyzés egy varrógépről szól, amelyet majdnem négy éve vettem Lidlben. Mai napig használom, és majdnem mindegyik ruhát, amelyet mutatok a blogomon, ezzel a géppel varrtam. Bár olcsó, nagyon jó minőségű is, és szerintem annyi pénzért nem lehet jobbat megvenni. Sajnos csak akkor kapható, amikor Lidben épp van egy akció (kb. évente kétszer-háromszor).

sobota, 21 lutego 2015

Jak czytać modę?

Wiecie już, jak bardzo uwielbiam album Moda. Wielka księga ubiorów i stylów. Tym razem chciałabym przedstawić Wam kolejną perełkę wydawnictwa Arkady, która choć niepozorna, kryje w sobie syntezę wiedzy na temat mody w niezwykle estetycznej i inspirującej formie.

Aby powiększyć zdjęcie, należy na nie kliknąć.


Ta książeczka, bo ze względu na format (nieco większego notatnika) chyba tak należałoby nazwać tę pozycję, był 100-procentowo trafionym prezentem, za który jeszcze raz ogromnie dziękuję darczyńcom! Kiedy po raz pierwszy przekartkowałam ten albumik, pomyślałam: "ładna broszurka", ale kiedy zabrałam się za spokojne oglądanie zawartości, nie mogłam się od niego oderwać i choć tekstu jest tam niewiele, w połączeniu z bogatym materiałem ilustrującym tworzy fascynujący przewodnik po świecie mody.


Autorką tej niepozornej książeczki jest Fiona Ffoulkes, która posiada 30-letnie doświadczenie w zakresie mody i projektowania kostiumów. Przez 15 lat pracowała jako stylistka dla brytyjskich stacji telewizyjnych BBC i ITV, ma w swoim dorobku również karierę akademicką w St. Martins College of Art & Design w Londynie i na Uniwersytecie Amerykańskim w Paryżu, gdzie prowadziła wykłady z zakresu materiałoznawstwa i historii ubioru.
St Martins College of Art & Design and at the American University in Paris - See more at: http://www.bloomsbury.com/author/fiona-ffoulkes#sthash.aX5eo9uX.dpuf
St Martins College of Art & Design and at the American University in Paris - See more at: http://www.bloomsbury.com/author/fiona-ffoulkes#sthash.aX5eo9uX.dpuf
St Martins College of Art & Design and at the American University in Paris - See more at: http://www.bloomsbury.com/author/fiona-ffoulkes#sthash.aX5eo9uX.dpuf
St Martins College of Art & Design and at the American University in Paris - See more at: http://www.bloomsbury.com/author/fiona-ffoulkes#sthash.aX5eo9uX.dpuf


Należy podkreślić, że nie znajdziemy tu typowego chronologicznego opisu ewolucji ubioru na przestrzeni wieków. Zamiast tego autorka skupia się na zestawieniu historycznych i współczesnych przykładów poprzez różne style (np. gotyk, klasycyzm, militarny, egzotyczny), konkretne części garderoby (suknia ślubna, spodnie, trencz), przeznaczenie ubioru (strój wieczorowy, plażowy, sportowy), czy materiały i techniki wykorzystywane do produkcji odzieży (dzianina, koronki, nadruki, barwniki), nie zapominając o innych nieodłącznych elementach mody jakimi są akcesoria, biżuteria, makijaż i fryzury. Krótkie opisy są konkretne i rzetelne, a dobór fotografii daje bardzo dobre rozeznanie w omawianych tematach.


Jak widać, jest to oryginalne i kompleksowe ujęcie. Nie oszukujmy się jednak: to nie encyklopedia i nie została pomyślana jako taka. Niemniej w bardzo atrakcyjnej formie systematyzuje najważniejsze kierunki, jakie można zaobserwować w historii ubioru, na co dzień i na wybiegach projektantów. Moim zdaniem to książka dla każdego. Zarówno dla kogoś, kto dopiero szuka informacji o modzie, jak i dla kogoś, kto już ma jakąś wiedzę i chciałby spojrzeć na ubiór i modę pod innym kątem.


Zachęciłam Was do sięgnięcia po tę książkę? A może już ją znacie? Czekam na opinie w komentarzach!

Fiona Ffoulkes
Jak czytać modę. Szybki kurs interpretacji stylów
(tytuł oryginalny: How to read fashion. A crash course in understanding styles)
Rok wydania polskiego: 2011
Ilość stron: 256
Format: 13,5x16,5 cm
wyd. Arkady
cena: 39 zł (ale album jest dostępny w cenie ok. 28 zł w księgarniach internetowych)

ENG: This tiny album is a genuine gem among other books about fashion. Although it's even smaller than an average notebook, it contains quite complex information not only about legendary fashion designers and well-known garments, but also about historic styles, fabrics, accessories and make-up. The title says it all: How to read fashion. A crash course in understanding styles. The author is an experienced stylist and an academic teacher, so it's definetely a reliable source of knowledge and... fun!

HUN: Nagyon sajnálom, de úgy tűnik, hogy megint olyan könyvet mutatok, amely magyarul nem kapható... Eddig biztosan angolul, németül, olaszul, lengyelül és csehül jelent meg, úgyhogy ha a nyelv nem akadály, szeretettel ajánlom ezt a kis könyvet, mert bár kisebb mint egy A5-ös füzet, rengeteg érdekes információt és gyönyörű fotót tartalmaz. Röviden csak annyit mondanám, hogy elég ezt az icipici albumot átlapozni, hogy az ember megértse, mennyire komplex és elbüvőlő dolog a divat.

niedziela, 18 stycznia 2015

Co pod płaszczem?

Prawda ogólnie znana: spada temperatura i polskie ulice robią się czarno-brązowo-szare. Przeciętna Polka chowa głęboko wszystkie swoje sukienki i spódnice, a wyciąga spodnie. Oczywiście czarne, brązowe albo szare. Ewentualnie jeansy. Też kiedyś tak próbowałam, ale okazało się, że... spódnica zimą jest o wiele praktyczniejsza. Już wyjaśniam, o co mi chodzi: Kiedy jest już naprawdę zimno, same spodnie nie wystarczają, trzeba założyć coś pod spód, najczęściej rajstopy. Pomijając fakt, że jest to szalenie niewygodne, jest to - moim zdaniem - jedna z tych mało apetycznych rzeczy, kiedy zdarzy się, że rajstopy w widoczny sposób wystają ze spodni... Poza tym skoro już zakładamy rajstopy, to czemu właściwie nie włożyć do nich spódnicy i niczym się nie przejmować? Dlatego właśnie wraz z nastaniem chłodów w mojej szafie pojawiąją się przede wszystkim rajstopy, pończochy, podkolanówki w najróżniejszych wzorach, kolorach i grubościach, a jedyna część garderoby, która czeka na przyjście wiosny to zwiewne, długie, szyfonowe sukienki.


Wiele sukienek noszę przez cały rok, ale w tym okresie szczególnie lubię dzianinowe, dopasowane sukienki z długim rękawem. Dzianina jest rozciągliwa i miękka, a więc wyjątkowo wygodna w noszeniu. Dopasowany, ale nie obcisły fason z dekoltem w tzw. wodę jest kobiecy i ponadczasowy.


Do uszycia tej sukienki wykorzystałam wykrój nr 111 z październikowej Burdy. Tym razem nie zmieniłam nic, bo właściwie nie miałam do niej żadnych zastrzeżeń. Spodobały mi się nawet przedłużone rękawy, które rolują się lekko przy nadgarstkach. Co ciekawe, uszycie tej sukienki zajęło mi trochę ponad trzy godziny... Trzy godziny! Model jest tak prosty i przyjazny w szyciu, że namawiam moją przyjaciółkę, która chciałaby nauczyć się szyć ubrania, żeby zaczęła właśnie od tej sukienki (pozdrowienia dla Martyny!). Tym bardziej, że wbrew obawom wielu osób, że szycie dzianin na zwykłej domowej maszynie do szycia jest trudne lub niewykonalne, śpieszę donieść, że wcale tak nie jest.



Burda nr 10/2014 (model nr 111)





Jestem tak zadowolona z efektu, że powstała druga sukienka z tego wykroju, którą mam nadzieję zaprezentować już niedługo. Nie wykluczam też uszycia trzeciej... A Wy co nosicie zimą? Zapraszam do komentowania!



Za wykonanie zdjęć chciałabym serdecznie podziękować Mai Olszewskiej!

ENG: During winter time a lot of women find more practical to wear trousers instead of skirts or dresses. But not me! I cannot stand the feeling of tights  under the trousers (only that keeps me warm) and by the way if I already wear tights why shouldn't I put on a dress and feel more comfortable? That's why I prefer to wear dresses all year long. The dress I'm presenting is my favourite kind for cold weather. Made from strechy knitwear with long sleeves is cosy and warm but still feminine. Do you have a favourite part of garment for the winter time? Feel free to leave a comment!

HUN: Télen a nők többsége inkább nadrágot hord, mint egyberuhát vagy szoknyát, bár őszíntén szólva fogalmam sincs miért. Ahhoz, hogy melegem legyen, a nadrág alá fel kell vennem harisnyát is, ami eléggé kényelmetlen. Szerintem természetes választás a harisnyához egy szoknya vagy egyberuha, így szinte mindig csak azokat hordom... De télen a hosszú ujjú, puha, meleg, laza de még mindig nőises egyberuha a kedvenc ruhadarabom. Hogy tetszik? Ti mit szoktatok hordani, amikor már tényleg hideg van? Írjátok a kommentekbe!