wtorek, 4 sierpnia 2015

All you need is... polka dot!

Doskonale pamiętam, kiedy pewnego wieczoru w kawiarni moja bliska przyjaciółka oznajmiła mi, bez entuzjazmu mieszając herbatę: "Piotrek mi się oświadczył." Ja mało co nie naplułam z wrażenia do swojej i zalałam ją potokiem pytań, który ona skwitowała: "Ojej, to strasznie miło, że tak się cieszysz. Reszta moich znajomych jakoś się tym nie przejęła". Oczywiście, że się ucieszyłam! Wydarzenie nie byle jakie, więc i kreacja musiała być nie byle jaka! Poniższe zdjęcia tego nie zdradzają, ale ślub i wesele odbyło się w styczniu w eleganckim warszawskim hotelu, więc pozwoliłam sobie na sukienkę o balowym kroju ale za to w figlarne grochy.


Był to właściwie pierwszy gorset, jaki uszyłam i powstawał metodą prób i błędów. Wiąże się z nim również mrożąca krew w żyłach historia. Suknia była już praktycznie gotowa, zostało mi tylko wszycie suwaka. Przymierzyłam kreację i cała podekscytowana efektem, który zobaczyłam w lustrze i szelestem ogromnych ilości szyfonu, poprosiłam moją Mamę, żeby zaznaczyła mi miejsce wszycia zamka. Szybko dokończyłam sukienkę i od razu chciałam ją ponownie włożyć. I tym razem asystowała mi Mama, która miała za zadanie zasunąć świeżo zamontowany suwak. Czując, że coś za długo się z nim szarpie, zapytałam, czy się zaciął. Nie, odparła i pokazała mi na palcach odległość uznawaną przez wiele kobiet za 20 cm, ale TYLE brakuje, żeby go zapiąć. Byłam w ciężkim szoku, bo przecież przy ostatniej przymiarce wszystko było w porządku... Cóż, błąd w oznaczeniach zmusił mnie do gorączkowego szukania ratunku. Wyprułam suwak, wszyłam trójkątną wstawkę, gdzie wcześniej wycięłam "nadmiar" i zaniosłam sukienkę do kaletnika, któremu zleciłam wbicie metalowych oczek do sznurowania.


Sukienka uszyta jest z lekko kreszowanego szyfonu na podszewce, a spódnica to pełne koło, które wręcz bajecznie układa się w ruchu. Ciasny gorset powoduje, że trzeba trzymać się prosto i iść z wysoko podniesioną brodą jak księżniczka. Kto zrezygnowałby z tego uczucia, chowając taką kreację na dno szafy, bo "nie ma okazji, żeby ją założyć"? Na pewno nie ja i czasem zdarza mi się założyć ją po prostu na spacer. A Wam jak się podoba?


Za zdjęcia dziękuję mojej pięknej węgierskiej przyjaciółce, Jenny Hőgyes!

ENG: One of my best friends was getting married last January and I sew this dress especially for that evening. I chose a quite demanding project - it's almost a ball gown with it's full circle skirt (just hemming it took about 4 hours...), laced corset (I didn't want it to be laced but due to some problems with zipper I took it to vesicle to make some proper holes) and the dotted material is delicate chiffon. As you can see it didn't end on the bottom of the wardrobe after the wedding party and I wear it with great pleasure without special occasions. Big thanks to my beautiful Hungarian friend, Jenny Hőgyes, for making the photos. How do you like it?

HUN: Az egyik legjobb barátnőm férjhez ment még múlt januárban és erre az alkalomra varrtam ezt az estélyi ruhát. Amikor nekiálltam készíteni ezt a ruhadarabot, nem tudtam még mennyire nehéz feladat elé álltam - fűző, körszoknya és sifon anyag... Bár nem volt egyszerű és ha most csinálnám, akkor egy-két dolgot másképpen varrnék, imádom, és ahogy látszik a képeken, néha hordom különös alkalom nélkül és szinte hercegnőnek érzem magam. A képeket készítette egy másik gyönyörű barátnőm, Hőgyes Jenny, köszönöm! Nektek hogy tetszik a ruha?